Grecja jesienią: Przewodnik po Zakynthos

Do Zakynthos wybraliśmy się na początku września, kiedy na wyspie jeszcze wciąż było lato, termometry wskazywały 27 stopni, woda w morzu nadal była przyjemnie ciepła, większość turystów wracało już do swoich domów, a wokół zrobiło się przestronniej i ciszej.

Od rajskich plaż po pierwsze w moim życiu trzęsienie ziemi, niepewność o powrót do domu i sztorm, podczas którego bardzo się bałam. To był wyjazd pełen przygód, na szczęście w większości tych wspaniałych! 

Ale zacznijmy od początku – dlaczego akurat Zante? 
Zależało mi głównie na tym, by były to typowo wypoczynkowe wakacje bez biegania od rana do wieczora (jak to zwykle u nas bywa) i tego mi było trzeba! Poza odpoczynkiem udało nam się jednak sporo zobaczyć, myślę, że duże znaczenie miało to, że zarezerwowaliśmy noclegi w dwóch, różnych częściach Zante: Tsilivi i Kalamaki.

Tsilivi (Planos)

Spokojna wioska, niewiele się tu dzieje. Mnóstwo klimatycznych terenów, rozległe gaje oliwne, winnice, zalesione wzgórza i dzikie wybrzeża. W centrum Tsilivi znajduje się kilka sklepików, wypożyczalni i tawern z autentycznym, greckim jedzeniem. 

W Tsilivi zatrzymaliśmy się w St.John Resort – Villas, Suites & SPA – rewelacyjny kompleks wypoczynkowy oferujący wille i apartamenty. Nowoczesne, przestronne wnętrza w rustykalnym stylu, piękny taras z prywatnym basenem (baseny nie są podgrzewane, więc poza sezonem raczej nikt się w nich nie kąpie, myślę jednak, że do końca września śmiało można z nich korzystać). W recepcji znajduje się hotelowy sklepik z najpotrzebniejszymi rzeczami tj napoje, przekąski, kosmetyki, alkohol itd. Fajna opcja, która naprawdę ułatwiła nam pobyt tutaj – szczególnie ze względu na to, że w niektórych miejscach w Grecji woda jest niezdatna do picia, warto o to zapytać w recepcji, żeby uniknąć żołądkowych dolegliwości 😉

Odległość do najbliższej plaży (Tsivili beach) to zaledwie 5 min samochodem. Jeden z najfajniejszych hoteli w jakich byłam, bardzo polecam!

Plaża w Tsilivi należy do tych popularnych, dużo się tu dzieje, przypomina trochę polskie plaże – minus karawany, haha! Można wynająć leżak, parasol, rowery i skutery wodne, albo pójść na drinka do pobliskiej knajpy z widokiem na plażę.

Kalamaki

Kalamaki od Tsilivi różni się właściwie tylko wielkością ”centrum”, to w Tsilivi było nieco większe. Kalamaki to mała, spokojna wioska z łatwym dostępem do pięknej plaży. Nie znajdziecie tu klubów w których można bawić się do białego rana, ale już klimatyczne puby z karaoke, biura podróży oferujące wycieczki fakultatywne, wypożyczalnie i sklepy spożywcze jak najbardziej.

Plaża w Kalamaki, moim zdaniem, jest dużo fajniejsza, niż ta w Tsilivi. Bardzo zadbana i zdecydowanie mniej chaotyczna. Jeśli lubicie pływać w morzu, to to w Kalamaki będzie idealne, złocisty piasek, zero kamyczków (nawet w morzu).

Hotel w Kalamaki zarezerwowaliśmy w zasadzie na ostatnią chwilę, więc nie było czasu na kręcenie nosem. Finalnie wybraliśmy hotel Meandros, głównie ze względu na lokalizacje, oraz prywatne jacuzzi. Bałam się, że we wrześniu może być już trochę za zimno na hotelowy basen czy kąpiel w morzu (myliłam się, bo morze było tak przyjemnie ciepłe, że praktycznie z niego nie wychodziliśmy)

Lokalizacja świetna, rzut beretem od lotniska, kilka minut pieszo od Crystal Beach. Wystrój – pomimo tego, że hotel jest odremontowany na pół gwizdka (widać to chociażby po starych łazienkach) jest bardzo ładny, pokoje skromne, ale z zewnątrz z kolei można dostrzec dbałość o detale.

Ciekawostki:

  1. W Zante konieczny jest własny transport – jeśli oczywiście zamierzacie zwiedzać wyspę. Tu poruszanie się pieszo bywa naprawdę trudne, kręte drogi pod górę, sklepy i plaże są zwykle bardzo oddalone od hoteli, na pieszo nie zdołacie też wiele zwiedzić. Dobra wiadomość jest taka, że w Tsilivi i Kalamaki bez problemu wypożyczycie samochód, quad, czy skuter.
  2. Zante to raj dla Polaków – szczególnie tych nie znających angielskiego. Jeśli szukacie odpowiedniego miejsca na wakacje dla rodziców, teściów, dziadków albo miejsca dla siebie, gdzie nie będziecie musieli obawiać się o to, że się nie dogadacie po angielsku – to Zante będzie idealne. Znajdziecie tu wiele wycieczek fakultatywnych w języku polskim. 
  3. Kalamaki, półwysep Vasilikos, Alikanas, Alikes i Keri to miejsca dla tych, którzy preferują spokojne wakacje z dala od zgiełku. Trochę więcej dzieje się w Argassi i Tsilivi, z kolei Laganas to imprezownia, bardzo przypominająca Kavos. 
  4. Na Zakynthos miało miejsce 111 trzęsień ziemi w latach od 1900 do 2019, z czego ostatnie silnie odczuwalne zanotowano właśnie podczas naszego pobytu 19 września.
  5. Do najpiękniejszych zakątków Zante najlepiej dotrzeć statkiem, pamiętajcie jednak by sprawdzić pogodę w dniu rejsu, biura organizujące wycieczki często bagatelizują warunki pogodowe z jasnych powodów ($$). Jeśli cierpicie na chorobę morską, bądź boicie się otwartego morza (ja kocham pływać, ale kiedy nie widzę lądu zżera mnie paraliżujący strach, zupełnie tak, jak w przypadku latania samolotem) radzę zrezygnować z rejsu w bardzo wietrzne dni. Ja na taki właśnie trafiłam, słyszałam krzyki, widziałam blade twarze i panikę bo bujało naprawdę mocno a na pokładzie nie było kamizelek ratunkowych.
  6. Plaża Navagio na żywo wygląda jeszcze piękniej, niż na zdjęciach, ale jest szalenie niebezpieczna. Nie znalazłam zbyt wielu wzmianek na ten temat na blogach co bardzo mnie dziwi. Zacznijmy od tego, że po dotarciu na wyspę kapitan statku każe wszystkim w pośpiechu opuścić statek, więc koniecznie zabierzcie ze sobą strój, nawet jeśli nie macie zamiaru pływać, będziecie musieli zejść do wody (do pasa) żeby przedostać się na ląd. Cały proces jest bardzo chaotyczny, kapitan ma kilka minut na odpłynięcie od brzegu bo na jego miejsce czeka już kolejka innych statków, które też chcą dopłynąć do brzegu. Załoga statku krzyczy i pośpiesza pasażerów, ludzie gubili po drodze swoje plecaki i telefony, niektóre powpadały do wody.. Ale prawdziwe niebezpieczeństwo kryje się w uderzająco białym ”piasku”, który z piaskiem ma niewiele wspólnego. To żwir zmieszany z malusieńkimi kamyczkami, na których bardzo łatwo można się skaleczyć. Ponadto, żwir dosłownie wciąga po kolana, ciężko się wydostać na brzeg, pod żadnym pozorem nie puszczałabym tam swojego dziecka. Dodatkowo podpływające (bezustannie) do brzegu statki powodują duże fale, a to w połączeniu ze skałami w wodzie i na brzegu… sami wiecie, może skończyć się tragicznie. Nie należę do tych, którzy trzęsą portkami, ale musiałam o tym napisać, zwłaszcza po sytuacji w której mój brat pomagał dorosłemu mężczyźnie wydostać się z wody, kiedy ten pod wpływem ogromnej fali upadł na skałę, która rozcięła mu plecy. Radzę bardzo uważać i.. zabrać ze sobą wyłącznie jakiś mini plecaczek, by niczego nie zgubić podczas wysiadania ze statku.

Co zobaczyć w Zante?

  • Nie zapominajmy z czego słynie ta wyspa… Żółwie morskie Caretta caretta, zagrożony gatunek o który w Zante wolontariusze dbają z ogromną pieczołowitością. Biura podróży oferują rejsy statkiem z przeszklonym dnem twierdząc, że w ten sposób będzie można je zobaczyć. Teoretycznie żółwie można zobaczyć na każdej plaży w Zante, bo pływają wszędzie, najwięcej jednak znajduje się w zatoce Laganas i to tam należy szukać szczęścia 
  • Banana Beach
  • Zatoka wraku, Navagio beach
  • Blue Caves
  • Keri Caves
  • Porto Limnionas
  • Zakynthos National Marine Park in Laganás Bay
  • Agios Sostis
  • Paralia Porto Vromi
  • Można także odwiedzić Kefalonię, położoną niedaleko wyspy Zakynthos. Wycieczki fakultatywne z Zante do Kefalonii znajdziecie w każdym lokalnym biurze podróży. 
  • W Kalamaki znajdziecie fajny punkt widokowy. Nie ma nazwy, nie znajdziecie go na mapie, ale zauważycie w drodze na plażę, bo znajduje się na wysokim klifie i jest oznaczony dużą flagą.

Dzika plaża 

I na koniec prawdziwa perła – dzika plaża, totalnie nieturystyczna. Spędziliśmy tam prawie cały dzień i przewinęły się zaledwie 4 osoby. To miejsce ma niesamowity klimat, uwielbiam takie opuszczone miejsca, gdzie wszystko tworzy natura. Ta plaża nie ma nazwy, turyści nie mają pojęcia o jej istnieniu, po środku znajduje się mały, prywatny port i to będzie nasz znak rozpoznawczy: 

W nawigacje wbij adres hotelu: ”Paladino Sea View Apartment”, z tamtąd port już będzie widoczny.

Na miejscu zaparkujecie bez problemu. Gwarantuje, że nikt Wam tu nie będzie przeszkadzał (ani wy nikomu) Enjoy!

No Comments

    Leave a Reply