Sri Lanka: Przewodnik po Rajskiej Wyspie

Jednym z moich największych, tegorocznych marzeń, było odwiedzenie safari. Takiego z prawdziwego zdarzenia, jeepem przez nierówne, wyboiste drogi, gdzieś pośród soczystej zieleni i dzikich zwierząt. Nie sądziłam, że dane mi będzie przeżyć to akurat na Sri Lance.

Sri Lanka, znana jako „Perła Oceanu Indyjskiego”, zachwyca tropikalną przyrodą, malowniczymi plażami, herbacianymi plantacjami i bogatą kulturą buddyjską. Starożytne miasta, takie jak Sigiriya i Anuradhapura, przypominają o wielowiekowej historii, a Park Narodowy Yala oferuje spotkania z dziką przyrodą, w tym słoniami i lampartami. Sri Lanka słynie także z ajurwedy, pysznej kuchni i gościnności mieszkańców.

Jedną z rzeczy, która bardzo mnie zaskoczyła, to wielkość tej na pozór małej wysepki w kształcie łezki u podnóży Indii. Przed wylotem (bardzo z resztą spontanicznym, ponieważ na ogarnięcie całego wyjazdu mieliśmy zaledwie kilka dni) zapisałam dziesiątki miejsc, które – jak mi się wtedy wydawało – zdołam podczas tej wyprawy zwiedzić. Niestety, bardzo szybko zderzyłam się z brutalną rzeczywistością, bowiem odległości między zaznaczonymi na mapie punkcikami były tak duże, że finalnie w tydzień udało nam się zwiedzić wyłącznie południowe wybrzeże wyspy.

O Lankijczykach i bezpieczeństwie na Sri Lance

Przed podróżą zawsze orientuję się zaleceniami gov, w tym przypadku nie było inaczej. Oprócz tego, gdzieś tam mimowolnie trafiłam na kilka różnych artykułów i filmików o tym, że Sri Lanka może być niebezpieczna dla turystów. Gov podkreśla niestabilną sytuację polityczną i przestrzega przed zagrożeniami z nią związaną (kryzys gospodarczo-polityczny w 2022 spowodował wiele zamieszek).

Oczywistym jest, że zło może wydarzyć się wszędzie, ale z mojego punktu widzenia Sri Lanka to jedno z najbezpieczniejszych miejsc, w jakich byłam. Z pewnością mniej niebezpieczne niż Francja czy Wielka Brytania. Ani przez sekundę nie czułam się niekomfortowo, nie wspominając o niebezpieczeństwie. Spotkaliśmy też mnóstwo turystów podróżujących solo – w tym, wiadomo, kobiet. Więc czy na Sri Lance czułam się bezpieczna? Absolutnie tak!

Lankijczycy to bardzo uprzejmy, życzliwy i gościnny naród. Warto jednak zaznaczyć, że w kraju wciąż panuje trudna sytuacja ekonomiczna, co rzutuje na sposób zarabiania pieniędzy na turystach. Mam na myśli sztuczki z Tuktukiem – czyli nagabywanie klienta do odwiedzenia danego sklepu (często są to sklepy z biżuterią, bardzo drogą), zawyżanie cen w sklepach, zaczepianie przez zwykłych lokalsów na ulicy, którzy ze zwykłej rozmowy nagle schodzą na taki temat, by móc polecić ”zaprzyjaźniony” sklep czy restaurację.

Muszę jednak zaznaczyć, że żadna z tych sytuacji nie była mocno nachalna, czy wręcz niebezpieczna. Lankijczycy rozumieją, że ”nie” znaczy nie, and life goes on 😉

Prowadzenie pojazdu na Sri Lance

Jeśli istnieje taka możliwość, wolę poruszać się samochodem, wiadomo, daje to maksymalną swobodę. Na Sri Lance wynajęliśmy niewielki samochód przez Green Motion Car & Van Rental Sri Lanka i mogę polecić, odbyło się bez problemów, wszystko na czas i bez ”ukrytych kosztów”. Koszt wynajmu na 6 dni wyniósł nas ok. £400 + £700 depozytu zwrotnego.

* by prowadzić pojazd na Sri Lance potrzebny jest IDP (International Driving Permit), który zazwyczaj może dla Was załatwić pośrednik danej wypożyczalni (za odpowiednią opłatą, u nas wynosiła £50)

Jazda bez trzymanki

Z ogromnym podziwem spoglądałam na mojego brata, czyli kierowcę podczas naszej wyprawy, bowiem warunki na ulicach są… koszmarne i nie raz otarłam się o mini zawał. Zdecydowanie najgorsze są autobusy, które pędzą, nie patrzą, wyprzedzają bez sygnalizacji, ale skutery i tuktuki nie odstają, są równie przerażające. Tam po prostu nie ma zasad na drodze. Dodajmy do tego brak chodników i pieszych poruszających się poboczami.

Chaos w Colombo

Colombo, które do roku 1982 było stolicą Sri Lanki (dziś jest nią Sri Dźajawardanapura Kotte, natomiast Colombo nadal pozostaje stolicą przemysłową), to istny chaos. Po prostu. Hałas, klaksony, korki, FATALNE warunki (oraz krowy) na drogach. ALE lankijczycy doskonale się w tym chaosie odnajdują. Przy tak szalonym ruchu drogowym nie zauważyłam żadnych kolizji, więc oni po prostu wiedzą how to do it!

Cieszę się, że mogłam odwiedzić to miasto, ale nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.

Jak tu jest… czysto?

Ok, jedna rzecz, która mnie zaskoczyła, to jak czysty i zadbany jest ten kraj. Serio. Nawet na ulicach dużych miast. Znikoma ilość śmieci na ulicach, wygodne drogi (szczególnie autostrady), soczysta roślinność wszędzie wokół, Sri Lanka jest po prostu piękna – i podkreślę to raz jeszcze, bardzo zadbana, głównie przez lokalsów, którzy skrupulatnie o ten porządek dbają.

Moje ulubione miejsce na wyspie

Zdecydowanie najpiękniejszym według mnie miejscem na Sri Lance była Mirissa,Weligama oraz Ahangama. To dosłownie kwintesencja raju. Długie, szerokie, złociste plaże, prężne palmy, mnóstwo surferów, wspaniałych ludzi, fajnych knajpek – ale bez przepychu, po prostu cool i slow. Gdybym miała wrócić na Sri Lankę – a mam ogromną nadzieję, że będzie mi to dane, to ponownie zatrzymałabym się właśnie tam.

Prawdziwy slow life; joga, surfing i mindfulness.

Sri Lanka to miejsce spokoju, życia w zgodzie z naturą, sztuka uważności, zajęcia jogi i szeroko pojętego wellness. Moej pierwsze wrażenia były takie, że Sri Lanka to trochę taka Tajlandia minus tajski night life. Bo na Sri Lance ze świecą szukać nocnych klubów, zakrapianych imprez. I chyba to podobało mi się najbardziej.

Na każdym kroku można znaleźć miejsca oferujące zajęcia jogi, pilatesu, surfingu, medytacji oraz różnego rodzaju zabiegów – w tym także popularne na Sri Lance, masaży ajurwedyjskich.

Jednym z moich najmilszych wspomnień z podróży, to te wczesne poranki i joga przy wschodzie słońca nad basenem, potem dobre śniadanie, kawa i spacer. I ten wszechogarniający spokój i błogość.

Hotele

W przeciągu tygodnia zdecydowaliśmy się nocować w dwóch hotelach, usytuowanych w nieco innych rejonach wyspy, tak aby pobyć w danych rejonach tak na 100%.

Anantara Kalutara Resort

Anantara Kalutara Resort to luksusowy hotel położony na południowo-zachodnim wybrzeżu Sri Lanki. Oferuje eleganckie wille i apartamenty z widokiem na lagunę lub morze, zapewniając idealne warunki do wypoczynku. Goście mogą korzystać z ekskluzywnego spa, basenów, wyśmienitej kuchni oraz różnorodnych atrakcji, takich jak joga, sporty wodne i rejsy po rzece.

4Suns villas

Jedno z najfajniejszych airbnb’s w jakich byłam. Lokalizacja, wystrój, klimat i ludzie opiekujący się tym miejscem, a także sam właściciel – 10/10! Pięknie, czysto, rzut beretem od fajnych miejscówek (o których piszę niżej).

Inne hotele, które zapisałam podczas researchu:

Restauracje:

CACTUS Ahangama – pyszne jedzenie | piękny wystrój | przy plaży

The Bus Stop Ahangama – autentyczne, lokalne potrawy | huśtawka! | przy plaży | idealna na zachód słońca

UFO coffee shop – pyszne jedzenie | świetna kawa | nad wodą

Kai Ahangama – Rooftop Cafe and Bar – Świetne jedzenie | muzyka live | nad wodą

Isle of Gelato Ahangama – tuż przy Kai, więc polecam wpaść tu na deser po kolacji 😉

Miejsca:

  • Sigiriya
  • The Doctor’s House (na imprezę :))
  • Anuradhapura
  • Dickwella Beach
  • Marshmallow surf spot
  • Galle Fruit Market
  • Ella & Nine Arches Bridge (kawiarnia z widokiem na Nine Arches Bridge: Cafe soul Ella)
  • Ella Rock View Point
  • Kuda Ravana Ella waterfall
  • Madiha Beach
  • Summit of Sigiriya Rock Mountain
  • Silent Beach
  • Turtle Beach
  • Coconut Tree Hill
  • Secret Beach Mirissa
  • Mihiripenna Beach
  • Trincomalee
  • Baker’s Falls
  • Aberdeen Waterfall
  • Foggy Road

Safari

Dwa najpopularniejsze safari na Sri Lance to Sarath Safari Sigiriya oraz Yala National Park, z czego to drugie jest dużo większe i jako jedyne na wyspie jest domem dla lampartów – dlatego zdecydowaliśmy się na podróż właśnie tam.

Safari zarezerwowaliśmy z kilkudniowym wyprzedzeniem przez GetYourGuide – nie będę sugerować przewoźnika, ponieważ wszystko zależy od Waszej lokalizacji. U nas dojazd z airbnb do Yala zajął 3h w jedną stronę, więc cena była wyższa. Do wyboru są dwie opcje; full day i half day – my wybraliśmy opcję half day (podkreślam, że na Sri Lance spędziliśmy 6 dni, mieliśmy więc niewiele czasu. Gdybym była mniej ograniczona czasowo, z pewnością wybrałabym całodniowe zwiedzanie.)

Trochę się przeliczyłam, inaczej wyobrażałam sobie pierwsze w życiu safari. Nie udało nam się zobaczyć lampartów, a ta tym zależało mi najbardziej. Nie zrozumcie mnie źle, samo doświadczenie było super! Zobaczyliśmy słonie (także malutkie), kawałek krokodyla, przeróżne rodzaje ptaków i to było niesamowite doświadczenie. Należy zwrócić uwagę na to, że w Yala zwierzęta żyją swoim życiem, nie są w żaden sposób zmuszane czy motywowane, by wychodzić i się pokazywać. Lamparty są leniwe, często wylegują się w ukryciu, w cieniu, albo śpią. I niestety trzeba liczyć się z tym, że szanse na zobaczenie wszystkich zwierząt są znikome.

No Comments

    Leave a Reply